Czas mnie goni. Przygotowania do jesiennej wystawy trwają. Maluję. Pokażę też kilka rzeźb. Mam dużo zapału i czerpie wielką przyjemność z tworzenia. Sprzedałem ostatnio kilka obrazów w Polsce i w Niemczech; jednym słowem dzieje się tak jak powinno się dziać. Mam dobry humor.
Ostatnio jak niosłem glinę do domu wyglądałem jak tragarz. Bycie artystą to nie tylko machanie pędzelkiem. Pięćdziesiąt kilo gliny czasami trzeba przytachać, nanosić się płócien, nabiegać za różnymi ludźmi od których "świat zależy". Tak czy inaczej to przyjemny kawałek chleba.
A dzisiaj zrobiliśmy sobie długi spacer z przyjaciółmi. Złaziliśmy pół Londynu i chociaż trochę zmokliśmy bo przez ponad godzinę lało jak z cebra, później wyszło słońce i zrobił się bezwietrzny upał.
Przegadaliśmy kilka godzin i choć humory z różnych, niezależnych od nas przyczyn mieliśmy średnie, spędziliśmy fajny czas.
Poznaliśmy też Marcina, siostrzeńca Jarka, z którym z całą pewnością można interesująco pogadać. Przepaści pokoleniowej nie zauważyłem.
foto: Yarek Baranik (a w zasadzie Jego Aparat :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.