Bylismy dzis u Ruty i Piotra na nieplanowanej kolacji. Ruta jako ze postacia niezwykla jest intrygowala mnie od dawna, jednak dopiero w Londynie zaczelismy sie przyjaznic. Jest kobieta wulkanem. Niezwykla sila ktora nosi w sobie pozwolila Jej przezwyciezyc calkowity paraliz jakiego doznala po ciezkim urazie kregoslupa (zlamany w trzech miejscach podczas masazu). Wczesniej, gdy jeszcze sie nie znalismy, cwiczyla kung-fu, teraz korzysta z zycia i z wielka gracja wplatuje sie w niebywale sytuacje, czasami bardzo niebezpieczne. Jej maz, Piotrek, takze czlowiek fantastyczny, zapierdala jak oszalaly i poza tym niczego innego nie robi. Ona realizuje swoje plany i marzenia. Razem stanowia chyba najbardziej zblizona do idealu pare jaka znam. Nastepnym razem, spotkamy sie w Indiach, najprawdopodobniej w lutym przyszlego roku, bo Ona teraz wyjezdza tam na kilka miesiecy by miedzy innymi malowac , a ja (byc moze my) jade w hinduskie krainy pod koniec najkrotszego miesiaca roku, kiedy upaly nie sa nieznosne i nie padaja deszcze.
Dzisiejsza kolacja byla jak wspomnialem nieplanowana bo pojechalismy do niej na chwile, bym zajrzal w Jej przyszlosc (od dziecka param sie takze wrozbiarstwem i podobno dobrze to robie), ale jakos przyjemnie sie zrobilo i po seansie postanowilismy zostac dluzej.Nie wiem co jadlem, ale przypominalo to ziemniaki w warzywach.
Znow bylo milo... chcialbym zatrzymac niektore chwile...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.