czwartek, 17 września 2009

Z CYKLU "LONDON MY london" - POST OFFICE

"Duża liczba niedoręczonych przesyłek i brak pewności,
kiedy poczta zostanie doręczona, uczyniły tegoroczne lato zmorą (...)
- powiedziała mediom Helen Hill z londyńskiej izby handlu i przemysłu.
.
Prywatnie doświadczamy tego koszmaru na własnej skórze.
List z banku szedł 5 tygodni, w tym czasie dostaliśmy karę za brak reakcji,
Paczka do Iksów nie doszła. Jak na razie jest w drodze trzy miesiące,
Ekspresowa paczka do mamy szła tygodni cztery i doszła w 2 częściach.
Czekam cztery tygodnie na wyjątkowo ważny dla mnie list z sądu...
.
Poza tym. W londynie dostać się do lekarza graniczy z cudem
załatwiają cię "na telefon" diagnozując za pomocą wyszukiwarki google,
wizyta u specjalisty to oczekiwanie dozgonne i niemozliwe zarazem.
.
W banku zamówiłem kartę dla siebie do naszego wspólnego konta.
Po pięciu interwencjach, dalej jej nie posiadam i korzystam z karty Kota.
.
Nienawidzę tego miasta. Musimy stąd wyjechać, tylko to trudne.


3 komentarze:

  1. Jakież to optymistyczne. Wynikałoby, ze zupełnie niesprawiedliwie w kraju narzeka się na Pocztę polską i naszą służbę zdrowia :P

    OdpowiedzUsuń
  2. I kto by pomyślał, że może być coś gorszego od NFZu i Poczty Polskiej... Jestem w szoku ;)
    PS. A menchester? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma takiego miast - "Lądyn". Jest Lądek, Lądek zdrój, tak...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.