niedziela, 11 października 2009

DŁUGA NIEDZIELA

Mamy kolejny pomnik. Nawet ładny i w dobrym miejscu.
Niżej znajdują się płaskorzeźby ukazujące różne wydarzenia,
niekoniecznie najważniejsze w historii, związane z rodziną królewską.
Dużo dzisiaj spacerowaliśmy. Dwa poprzednie dni spędziliśmy w pubach.
Nie wiem jak to możliwe, że wyglądam ciągle młodo
przy takim prowadzeniu się. Sypiam po 3 godziny i ciąglę szaleję.
Być moze to właśnie dlatego...
Marcin długo rozmawiał z Anetą. Próbowaliśmy ją wyciągnąć na miasto.
Niestety bezskutecznie. Ale będziemy próbować bo ma doła.
A długie doły prowadzą do depresji, czego nikomu nie życzymy.
Dziś odkryliśmy nową włoską restaurację "PRINCI".
Doskonałe jedzenie, przystępna cena i pachnie świeżością.
Zjedliśmy smażone bakłażany, surówkę "stu smaków",
ciemne pieczywo i boski... powtarzam boski sernik.
No i soczek ze zmiksowanego arbuza.
Po takim obiedzie nie mogło obyć się bez drinka.
Ja wypiłem coś na bazie whisky, Marcin jak to On musiał zamówić
coś bardziej wyrafinowanego: gorzko kwaśne truskawki z procentem.
Na szczęście zamknęliśmy się w stu dolarach :)
***
No i oczywiście ruszyliśmy znów w długą bo deszcz padał.
A ciepłe puby przyciągają takich jak my.
W końcu po siódmym drinku postanowiliśmy wrócić do domu.
Stwierdziliśmy jednak że głodni spać nie pójdziemy.
A dopiero co skończyliśmy dietę... ech z tymi postanowieniami.

2 komentarze:

  1. z chęcią bym z Wami połazikowała po takich pysznościowych miejscach :) cmokasy

    OdpowiedzUsuń
  2. a jak z dietą? ;)
    Jeden z nas sie znaczy mła biega na fitness i dziołszki aż sie wkurzają, ze tak dobrze mi idzie na zajeciach ze stepem...

    Sebastianów Dwóch

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.