sobota, 5 grudnia 2009

TURYSTYKA KLINICZNA

Ostatnie dwa dni spędziłem w prywatnych londyńskich klinikach,
pozbywając się jakichkolwiek złudzeń, na temat poziomu płatnych,
albo inaczej... obrzydliwie drogich, prywatnych usług medycznych.
.
Środa.
Punktualnie stawiam się na spotkanie z ponoć najlepszym ortopedą.
Recepcjonistka mami mnie uśmiechem, podaje kawę na tacy i ciasteczka,
podsuwając do podpisania rachunek na bagatela prawie tysiąc funtów,
po czym równie słodko informuje, że lekarz spóźni się 40 minut.
W końcu pojawia sie przygarbiony ortopeda. Zaprasza mnie do gabinetu.
"Boli cię to ramię?" - pyta z troską. "Tak" - odpowiadam.
"No to trzeba zrobić MRI scan" - odpowiada dając mi skierowanie.
Czwartek
Kolejna klinika okazuje się jeszcze zuchwalej wyrafinowana.
W poczekalni wiszą drogie obrazy, w akwarium ryby zastępują telewizor.
Kelnerko-pielęgniarka pyta czego się napiję; zamawiam kawę.
Dostaję kwestionariusz. Wypełniam kolejne rubryczki, pytają nawet o religię.
Po chwili inna kobieta prosi mnie o przejście do kolejnego pomieszczenia.
Jest przestronne, w całości umeblowane antykami.
Pojawia się psycholog; rozmawiamy przez chwilę o strachu przed badaniem.
Trwa to pięć minut, po czym pojawia się radiolog w otoczeniu asystenta.
Zaprowadzają mnie do sterylnego pomieszczenia.
Kładę się na podgrzewanej leżance. Cztery kobiety kręcą się wokół mnie,
co chwilę pytając jak się czuję i czy czegoś przypadkiem nie potrzebuję.
W końcu pojawia się lekarz. Wbija mi igłę pod obojczyk, wstrzykując kontrast.
Dziwię się, że nikt nie powiedział mi że to tak strasznie boli!
.
Następnie schodzę na dół. Kobiety biorą moje rzeczy.
Kładą mnie na ruchomą leżankę i po chwili wjeżdżam do tuby słuchając U2.
Po badaniu wszyscy przestają się mną interesować.
Muszę prosić o pomoc w założeniu bluzy i płaszcza.
Koszt badania przekracza 1200 funtów...
.
Wieczorem odbieram telefon.
"Fryderyk? Jestem pielęgniarką z kliniki... zdjęcia wyszły nieostro...
musimy to powtórzyć..." - umawiamy się na poniedziałem na 17.00.
"Oczywiście badanie będzie bezpłatne" - dodaje słodko. KMać!!!

3 komentarze:

  1. Jak sam widzisz dobra, a droga to wielka różnica.
    Polecam polskich lekarzy.

    PS. Jak się utrzymujecie, z czego żyjecie skoro Fryderyku nie pracujesz...? Benefity?

    Martwię się...
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pracuję dla kogoś bo nie muszę. Po prostu.
    Zajmuję się sztuką i to mi wystarcza :)
    A benefity... no coż gdybyś wiedziała czym są, nie zadałabyś tego pytania :) to jakieś 80 funtów tygodniowo:)

    Martwisz się... a co to ma niby oznaczać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio próbowałam się umówić do okulisty na kontrolę...zaznaczę,że prywatnie, bo państwowo to jakoś nie mam ochoty. no i owszem udało mi się,ale za jakieś półtora miesiąca na 20 stycznia 2010. hmmm i jak tu się nie wkurzać?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.