poniedziałek, 11 stycznia 2010

To be, or not to be...


We're wondering whether or not to enter the Blog of the Year competition
and read the comments left by people whose only manifestation of courage
is the anonymous unloading of their frustration on others,
so as to finally get themselves up there on the platform along with the mothers
of sick and disabled children whose suffering is rated higher than happiness
and assertiveness.
The one good thing about "coming out" is the fact that they have
the right to be themselves.
.
So, what have been up to?
Yesterday, we held a "We're not scared of winter" campaign.
We went for a walk and drank much, much beer in warm pubs.
We went Italian for lunch, in a new restaurant - which we highly recommended
to all comers - and we went to the cinema to see Sherlock Holmes. Boring.
I'm sorry to say. And loooooong!
However,
what we can recommend is Inglorius Bastards, which we watched at home.
A veritable miracle! A luminous pearl!
As always, Tarantino shows himself to be the genius he is!

***

Zastanawiamy się czy wziąć udział w konkursie blog roku,
czytać komentarze ludzi, których jedynym przejawem odwagi,
jest anonimowe wyładowywanie swoich frustracji na innych,
by w końcu stanąć na podium z matkami chorych dzieci i kalekami,
których cierpienie jest wyżej cenione od szczęścia i asertywności.
Jedyną rzeczą "wartą zachodu" jest fakt, że ostatnim razem nasze pisanie
pomogło wielu osobom, które zrozumiały, że mają prawo być sobą.
.
A co u nas?
Wczoraj zorganizowaliśmy akcję "My się zimy nie boimy".
Poszliśmy na spacer, wypiliśmy dużo, dużo piwa w ciepłych pubach,
zjedliśmy włoski obiad w nowej restauracji, którą polecamy każdemu.
Byliśmy także w kinie na Sherlocku Holmes, niestety nudny i długi!
Polecamy natomiast Bękarty wojny, który obejrzeliśmy w domu.
Istne cudo! Świetlista perełka! Tarantino jak zwykle okazał się genialny!

2 komentarze:

  1. O ile poprzednie twory Quentina nie do końca do mnie przemawiały bo owszem, były utrzymane na dobrym poziomie, ale powodowały u mnie istny napad senności mniej więcej w czwartej kwarcie filmu, to ostatni jego film to istne cudeńko!

    Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tarantino jest jedyny i najlepszy w swojej indywidualnej kategorii. Wbrew pozorom - to pochwała. Dialogi w PULP FICTION są bezkonkurencyjne, patos KILL BILL jest niepowtarzalny... BĘKARTY WOJNY pozwalają mi odreagować po książkach o Holokauście i filmach o zbrodniarzach wojennych, dając dziką, radosną i trochę niezdrową satysfakcję. I ta scena w kinie z "Cat Peaople" Davida Bowie... Rozkosz!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.