sobota, 10 kwietnia 2010

CZARNE DNI

Zaraz po urodzinach udałem się do kliniki na operację.
Marcin cały czas się mną opiekował. Źle zniosłem narkozę.
Duże dawki morfiny, przenosiły mnie w dziwne światy:
byłem jednocześnie tu i tam... jakbym się rozczepił.


Operacja barku jest bardzo bolesna. Dlatego robiłem ją w najlepszej klinice.
W szpitalu połamaliby mi 4 kości, wsadzili w gips na 6 tygodni.
Leżałbym na sali z 6 innymi osobami w brudzie, szpitale słyną z brudu.
W klinice oprócz Marcina miałem kelnerkę serwującą mi to co chciałem,
farmaceutę, dwie ugrzecznione do paradoksu pielęgniarki,
najlepszego chirurga który od razu spoił moje kości i święty spokój.
Jest jeden mankament. Doba kosztuje 15000 dolarów.
Czemu świat jest tak strasznie skonstruowany?
***
O tym co się dziś wydarzyło nie będę pisał.
Nawet gdybym chciał, nie zdołałbym ująć tego w słowa.
Chce mi się płakać. Jest mi niewymownie przykro.
Smierć kilkudzisięciu kluczowych dla Polski osób,
jest chyba największą znaną mi katastrofą w dziejach.
Nie wiem co mógłbym więcej na ten temat napisać.


4 komentarze:

  1. Szybkiej rekonwalescencji.

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnio dreptałam na rehabilitację odnośnie spieprzonego stawu barkowo-obojczykowego, pewnie i tak przy większym wysiłku będzie dalej napieprzał.
    katastrofa...? heh, po smutku pojawia się złość, że zawsze znajdzie się ktoś kto na tym zarobi.
    pieprzyć to, uczuć nikt nie kupi.

    OdpowiedzUsuń
  3. elfica

    Fryku kochany wracaj szybko do zdrowia !!! całuję Was i ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. zdrowiej...pozdrowienia z Gdańska.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.