niedziela, 25 kwietnia 2010

NIEDZIELNE PRANIE I PLANOWANIE

Marcin w pralni. Pralka ciągle niedysponowana, dokładnie tak,
jak moje ramię, które na dodatek ozdobione jest żółtym siniakiem.
Trzy pooperacyjne cięcia zagoiły się zupełnie, po co więc ten siniec?
.
Sobotę spędziliśmy pełną gębą. Lekkie śniadanko, spacer w słońcu,
małe zakupy, boski lunch: sałatka śródziemnomorska i czerwone wino
na Covent Garden. Później poszliśmy do kina na Repo Men.
Dziwny film. Ja nie mam zdania, Marcinowi się nie podobał.
Wieczorem zrobiliśmy sobie przechód po pubach, wpadliśmy na disco
gdzie uskuteczniałem coś w rodzaju tańca dla niepełnosprawnych,
następnie spotkaliśmy się ze znajomymi, z którymi oczywiście
wypiliśmy o wiele za dużo. W autobusie nabiłem sobie guza o poręcz.
.
Testuję nowe leki antyhistaminowe. Przestało mnie swędzieć. To dobrze.
Niestety nadal mam katar, więc to jeszcze nie koniec walki z alergią.
.
A teraz wracam do rezerwowania pociągów i hoteli na majówkę.
Od rana przerabiam trzy ewentualności i nie wiem na co się skusić.
Kot oczywiście zrzucił na mnie wszystko, nazywając to zaufaniem.

1 komentarz:

  1. ej bo to w sumie też pewien element zaufania :D a swoją drogą o ironio - nagle wszyscy o zaufaniu ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.