Minął kolejny zwyczajny dzień. Środa, dwunastego stycznia. Ale czy naprawdę była taka zwyczajna? Nie. Była kolejnym niezwykłym dniem, który spędziliśmy razem. W 2007, przyszedłem ze szkoły, Marcin z pracy i zjedliśmy spagetti w kuchni na dole. Później oglądaliśmy film leżąc w łóżku. W 2008, Kota "połamało". Przespał całą sobotę. Ja siedziałem przy nim i grałem w "Cywilizację". W 2009, do późna siedziałem sam, bo Marcin został dłużej w pracy. Jak przyszedł zjadł odrzewany obiad; później oglądaliśmy telewizję. W 2010 wieczorem malowałem obraz, Marcin gotował. Jedliśmy kurczaka z ziemniakami i surówką. A dzisiaj, 12 stycznia 2011 roku, przyszedłem z uczelni a Kot z pracy. Zjedliśmy obiad i owocowy deser a później przez 3 godziny oglądaliśmy Twin Peaks. Mogę tak napisać o każdym dniu w roku a wspomnienia czynią każdy nasz dzień niezwykłym.
Od samego początku, od wielu lat kochamy się niezmiennie. Kłócimy się o drobnostki, czasami na siebie obrażamy ale to czyni, że nas związek nie jest sztuczny. Nigdy nie było między nami spięcia wynikającego z poważnych przyczyn. Tajemnica naszego szczęścia (pisałem o tym i pięć i cztery i dwa lata temu) jest prosta. Jesteśmy wobec siebie szczerzy. Nie okłamujemy się i nie zdradzamy. Robimy wiele rzeczy osobno (co wynika z różnych przyczyn), ale zawsze, każdy z nas pyta drugiego o zdanie.
Jesteśmy siebie pewni i nie ma takiej osoby ani siły, która mogłaby stanąć pomiędzy nami. Między innymi dlatego, że nikt nie mógłby zarzucić mnie lub mojemu Kotu nielojalności wobec siebie, w jakiejkolwiek formie. Szkoda, że jesteśmy tak unikalni pod tym względem. Znaliśmy wiele par wyznających sobie wielką miłość; ani jedna nie jest już razem. Codziennie spotykamy ludzi, którzy chcą kochać i być kochanymi. Jak przychodzi czas w którym mają szansę zrealizować swoje marzenia, nie są pewni i czekają na coś lepszego. Biedni ludzie.
Najgorsze są jednak jednostki, które kłamią i zdradzają się wzajemnie. Żyją jakby byli na froncie - w ciągłym strachu. Czy to nie jest bez sensu? Ale skoro tak lubią, niech tak żyją. Kop na drogę! Niech sobie żyhą, byle daleko od nas.
Witaj, przepraszam ze za posrednictwem bloga o to pytam, ale nie wiesz moze co sie dzieje z Iksusia? wiem ze to teraz drazliwy temat i czytalam Twoje podsumowanie roku w ktorej byla o niej mowa itp ale bylam wierna czytelniczka jej bloga i troche sie martwie ze tak zniknela bez sluchu. cala ta cisza i jej nieobecnosc pojawila sie po Twoim wpisie na blogu wiec moze to jest glowny powod ale moze jest cos o czym nie wiem? prosze badz tak wdzieczny i napisz cos w tej sprawie... i przepraszam ze zawracam glowe. pozdrowienia serdeczne dla Was
OdpowiedzUsuńWitaj Fryderyku. Wyszłam z mroku i staram się żyć.Napisz słówko na agnian49@o2.pl- Ania z Błeszna
OdpowiedzUsuńDobrze. Będę TAK WDZIĘCZNY :) i napiszę coś w tej sprawie. Otóż, jak wszyscy wiemy, (celowo) MYLISZ SIĘ skarbie. IKSUSIA o którą pytasz postanowiła żyć jak szczur na długo przed moim podsumowaniem roku; chciała bowiem snuć intrygi jak szczur... typowe dla tego typu ludzi.
OdpowiedzUsuńA co się z nią dzieje zapewne wiesz a jeśli nie - źle trafiłaś, bo jak zauważyłaś niewiele mnie to obchodzi. Pewnie znowu mydli oczy komuś, kimś się wysługuje, kogoś obgaduje i pod kimś kopie dołek. Może przeżywa kolejny romans nie wiem. Ale Ty pewnie wiesz bo jeśli nie to musisz być kretynką aby pytać o nią tutaj, kiedy jasno napisałem, że nie chcę mieć z tą dziewuchą więcej do czynienia.
Iksusia jest przykładem człowieka, którym się brzydzę. Brzydzę się jej wnętrzem (zdradza, manipuluje, wyolbrzymia, kłamie, udaje) i zewnętrzem (wszystko sztuczne, wyolbrzymione lub nieproporcjonalne – charakter na wierzch wychodzi). Bądź więc tak dobra i nie prowokuj więcej moich wypowiedzi na jej temat.
ania napisałem :)
OdpowiedzUsuń==>inanna. OK nie będę publikował Twojego komentarza. Chcę, żebyś tylko wiedziała że miałem powody aby to wszystko opisać. Rzadko tak zawodzę się na ludziach, rzadko tak mnie zaskakują. Jeszcze nigdy (jak żyję) nikt nie zrobił mi takiego świństwa jak ona, nikt nie złamał przyjaźni, nie podeptał czegoś co mogło być piękne w taki sposób w jaki ona to zrobiła i nikt nigdy mnie tak nie obraził. Gdyby to zrobił ktokolwiek inny, ktokolwiek mniej istotny spłynęłoby to po mnie jak woda po kaczce, niestety ona była dla mnie ważna to i reakcja inna. Niestety nie skończyła. Dalej coś tam pisze, manipuluje, prosi ludzi by coś napisali... obiecałem sobie, że nie będę reagował. Długo jednak nie wytrzymam i wtedy, kiedy już nie wytrzymam zrobię to czego obiecałem nie robić ze względu na innych, których z całą pewnością nie chciałbym ranić. Ale wybór nie do mnie należy i ja nie zacząłem tej wstrętnej sytuacji. W zasadzie to wszystko było między nią i jej patologiczną potrzebą bycia główna poszkodowaną, niestety w to wszystko wciągnęła innych. Wiele razy prosiłem aby przestała; nie zrobiła tego. Nie była w stanie. Ona nie jest w stanie być lojalną w stosunku do nikogo (nawet własną matkę potrafiła obgadać co nigdy nie ujrzy światła dziennego oczywiście, bo matkę jej szanuję). Pół roku temu zawiesiliśmy broń. Skasowałem notatkę i "obiecaliśmy" sobie zapomnieć :) przez pół roku nie napisałem ani słowa, ona natomiast wiele. Skoro nie mogła się powstrzymać ja też nie będę. Ale jeśli ta sytuacja będzie trwać dalej... dalej będę odbijał piłeczki aż naprawdę dojdzie do czegoś nieprzyjemnego i zupełnie niepotrzebnego.
OdpowiedzUsuńdzięki za komentarz i zostawmy to już:). Pozwolę sobie jeszcze raz napisać, bo to już na właściwy temat. Mianowicie, magiczne jest Wasze zapamiętywanie dat i wypunktowanego pokrótce przekroju przez lata. Gratuluję miłości i szczerego, opartego na zaufaniu związku. W moim jest nieco więcej żalów i kwasów, ale na szczęście udało nam się wszystko dość szczelnie posklejać. Mamy może nieco mniej zaufania, natomiast więcej pokory wobec siebie. U nas nie było zdrad, była tylko słabość w najmniej odpowiednim momencie i były nałogi, których zwalczenie kosztowało nas dużo nerwów i łez. Ale udało się i w kwietniu zaczniemy 15 rok bycia razem. Wciaż bardzo się kochamy i potrafimy co dzień cieszyć się sobą. Cieszę się waszym szczęściem.
OdpowiedzUsuńcieszę się. Wspaniale. Przypominasz mi coraz bardziej moją znajomą ze Szkocji.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego.
:) pozdrów ode mnie znajomą:) Może mój tato 34 lata temu gdzieś po Szkocji wędrował...;)))
OdpowiedzUsuń