niedziela, 16 stycznia 2011

40-tka JEREMY'EGO

Znowu latamy jak strusie na wybiegu, bo mamy  tysiąc osiemset szesnaście spraw do załatwienia "na wczoraj". Chyba mogę sobie wyhaftować na klapie marynarki moje wolontaryjne stanowisko "sekretarka ds. trudnych", ponieważ nic innego ostatnio nie robię oprócz pisania i słania listów tu i ówdzie. Niedługo tusz w drukarce mi się skończy.
***
A wczoraj byliśmy na Wielkiej Urodzinowej Imprezie Jeremy'ego. Nieźle poszaleliśmy; oczywiście wypiliśmy o paintę piwa za dużo (rano głowa mnie bolała co nie zdarza mi się często). Do domu wiózł nas taksówkarz nowicjusz, który nie miał zielonego pojęcia o kartografii południowego Londynu. Ale przynajmniej było śmiesznie.
DJ puszczał ostre kawałki z lat 80-tych i 90-tych.
No i tort był pyszny. Ja oczywiście popełniłem gafę dyplomatyczną
 ponieważ pochwaliłem tort ze sklepu (a nie ten ręcznie robiony).***

A i jeszcze jedno. Doszło do mnie, że Kuba z Pabianic (opisany w podsumowaniu roku 2010) wypisuje jakieś niestworzoności. Po drugie na jego blogu pojawiają się przykre komentarze podpisane naszymi inicjałami. Nie widziałem, bo nie mam linka. Poza tym niewiele mnie to interesuje. Chciałem tylko wyjaśnić, że jeśli ja coś komentuję, robię to w sposób otwarty i każdy mój (nasz) komentarz opatrzony jest naszym logiem.
Niestety tak to już jest. Prawda w oczy kole. Nie mogą się odszczeknąć to sami na siebie wypisują głupoty. I jak tu się nie śmiać?


3 komentarze:

  1. A co dałeś w prezencie jubilatowi? Trafny podarek zaciera wszelkie gafy :P

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre wino czerwone i wołczer na zakup muzyki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zobaczyłam te świeczki na torcie, to się obśmiałam jak norka. U was też tak piszczały, jak stadko głodnych prosiaków? Mój synuś miał takie na torcie i piszczały tak donoście, że musialiśmy wyrzucić do smietnika na zewnątrz, a i później kilka dni smętnie popiskiwały:)))))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.