Od rana śledzę potworne wiadomości dotyczące Japonii. Kilka godzin przed zdarzeniem rozmawiałem ze znajomymi mieszkającymi w Tokyo. Śmialiśmy się i planowaliśmy kolejny wypad jesienią. Rano o tragedii poinformowała mnie mama.
Wysłałem wiadomości do wszystkich znajomych, przez kilka godzin nikt nie odpowiadał, później meldowali się po kolei.
.
Zdziwiłem się bardzo, bo to co widzimy w newsach jest przerażające. Obrazy, słowa i liczby paraliżują strachem. Japończycy podchodzą do tego zupełnie inaczej. Moja facebookowa rozmowa z przyjacielem rozbawiła mnie, dzięki czemu przestałem się martwić.
Ja: Hide... czy wszystko z Tobą w porządku?
Hide: (po dwóch godzinach) Tak wszystko ok
Ja: Napewno wszystko ok?
Hide: Tak ale jestem strasznie chory! Miałem miłość (ale i zakochałem się) w obcokrajowcu po raz pierwszy w życiu. Jest Szwedem. Nie znam Szwedów (nie znam ich mentalności). Nie rozumiem jego zachowania.
Ja: Oj skarbie - ciesz się życiem! Oszczędź pieniądze i przyjeżdżaj. Bałem się bo trąbią o tsunami i wielkiem trzęsieniu ziemi.
Hide: A nie... tak... wszystko ok (norma) ale ludzie są trochę zaniepokojeni
Ja: Uf :)Cieszę się że jesteś bezpieczny.
Taki spokój i traktowanie katastrof jako rzeczy, które się po prostu wydarzają gdzieś obok życia jest godne pozazdroszczenia.
***
Anyway - babcia w szpitalu, mam ma kilka dni, żeby odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.