To byl jeden z najbardziej meczacych koncow tygodnia w tym roku. Wygladam jak zombi i resztkami sil robie rzeczy ktore musze. Nie wiem czy pamietacie Wyspiarza do ktorego sie udalem w maju...
Skonczyl pracowac w tamtym miejscu i jadac na krotkie wczasy do Polski, zatrzymal sie u mnie w Londynie. Staralem sie wiec pokazac mu miasto, raczej nocne niz dzienne co wyszlo mi najwidoczniej nienajlepiej bo prawie sie poklocilismy.
Dodatkowo Marcin okazal sie wscibsko zazdrosny. Wiedzial ze wczesniej spalismy razem ze soba.
Ja szczerze mowiac meczylem sie okrutnie bo mialem ochote na mojego goscia, ktory spal u mnie w przeciwienstwie do mojego chlopa. Na szczescie sprzeczka z pierwszego wieczoru ochlodzila moje zamiary a drugiego wrocilismy bardzo zmeczeni wiec zapadlem w gleboki sen.
Wczoraj po szkole poszlismy razem z "moja grupa" na piwo, tak wiec wszyscy poznali Fryderyka druga polowe i stwierdzono ze fajny i przystojny. Wszystko byloby dobrze, gdyby Marcin nie leczyl kompleksow koloryzowaniem rzeczywistosci. Wczoraj rozkrecil sie do tego stopnia ze wystawil sie na moja ironie, ktorej dodatkowo nie rozumial. Opowiadal takie rzeczy ze nie potrafilem przestac sie smiac i pociagac za znureczki, na ktorych sie wykladal bez konca.
Dlugo rozmawialem o Nim z Wyspiarzem, ktory stwierdzil ze czeka mnie duzo pracy, jesli chce poskromic niepotrzebne tendencje swojego faceta... A mnie sie jakos chlodniej zrobilo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.