wtorek, 5 grudnia 2006

Całusy, cukiereczki i ciasteczka

Szukalismy dzisiaj obraczek po calym Londynie. Niestety na nasze paluchy trzeba zamawiac a czasu mamy bardzo malo, wiec nie wiadomo czy bedziemy miec takie jak chcemy.
Jedno co mnie zdziwilo to ceny. Platynowa obraczka z malym brylantem jest w takiej samej cenie jak srebrna bez zadnych dodatkow. Wolalbym te pierwsza, Marcinowi podoba sie srebrna… no i mamy problem 
Dyskutowalismy tez, o Harrym Potterze, bo jestesmy wkreceni w te ksiazke po rowno ( ja od niedawna ale rownie silnie jak moj chlop ), ubolewajac nad pomyslem autorki, majacej zamiar zabic glownego bohatera w ostatniej czesci. Mam nadzieje ze to zart reklamowy bo jak nie to „nie zniese tego” jak to mowi zartobliwie moja mama.
Zarezerwowalismy dzisiaj tez sale na impreze i zaczynamy potwierdzac zaproszenia; jak dalej tak pojdzie, przybedzie ponad szesdziesiat osob a to juz prawie wesele. Zobaczymy jaka bedzie frekwencja…
no i z newsow, zaplanowalismy nasz slub na marzec, wiec czeka nas mnostwo roboty. Nie wiem tylko kiedy to wszystko zrobimy, bo jeszcze przed tym wszystkim jedziemy do Indii.
Swieta niestety spedzimy w Londynie albo w najblizszej okolicy a sylwestra osobno. Ja udaje sie do Hiszpanii a Marcin bedzie pracowal przez cala noc. Wcale mi sie to nie podoba ale za pozno na jakiekolwiek zmiany.
Na koniec chce dodac ze moje egzaminy zaczynaja sie za cztery dni a ja nawet ksiazki nie otworzylem, tak wiec bomba… a teraz ide spac bo jak zwykle jest juz na tyle pozno ze w zasadzie nie oplaca mi sie klasc.
W pracy chwilowo lepiej… mam nadziej ze to nie oko cyklonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.