sobota, 2 grudnia 2006

Sobota

Rozmawialem wczoraj z Karolina po szkole i pytalem o to co Ona zrobilaby na moim miejscu. „Zwolnila bym sie natychmiast” – odpowiedziala – „albo lepiej poszlabym na chorobowe i w tym czasie szukalabym pracy. Przeciez nie wiesz co ta baba wymysli nastepnego dnia, a pewnie cie zwolni bo z tego co mowisz widac ze bankrutuje albo ma noz na gardle.”
Pewnie ma racje i pewnie tak zrobie bo nie chce sie tak denerwowac jak przez ostatnie kilka tygodni. Tylko z drugiej strony nie wiem czy w innej pracy nie trafie znow na szefa, ktory bedzie rownie humorzasty jak Ann. Szczerze mowiac najchetniej otworzylbym „wlasny interes” i zdal sie na samego siebie. Wtedy nie musialbym myslec co zrobic zeby sie przypodobac jakiemus kretynowi, ktory stoi nade mna.
Zastanawiam sie tez nad podaniem mojej pracodawczyni do sadu, bo nie wywiazuje sie z regulaminu i z umowy jaka podpisalismy. Szkoda mi tylko tego czasu, ktory strace na nerwy, ale przy odrobinie szczescia dopne swego i dostane odszkodowanie. Ach… szkoda gadac.
Po szkole pojechalem do Marcina. Znow spalem. Ja chyba tak odreagowuje stres. On cos mowil, jak zwykle zreszta a ja odpowiadalem mu przez sen, czasami zupelnie bez sensu, z czego mial niezly ubaw. Ja oczywiscie nic nie pamietalem i mogl mi wciskac wszystko.
Potem znow on opowiadal mi ze szuka jakis zapalek, bo musi podpalic las, ale nie ma ognia… tak sobie pobredzilismy i w koncu usnelismy na dobre.
Znow odpoczalem. Wyspalem sie i poczulem bezpiecznie. Teraz siedze sam z zamiarem przygotowywania sie do egzaminu, jednak na razie na dobrych zamiarach sie konczy.
Boli mnie gardlo coraz bardziej, poza tym od kilku dni w moim zoladku panuje rewolucja i nie wiem czy to grypa, czy skutek stresow przez ktore ostatnio przechodze.
Aneta zostala w domu. Ostatnio mniej rozmawiamy, Ona tez zestresowana, poza tym gorzej niz ja radzi sobie z takimi rzeczami, w zasadzie nie potrafi stawac na przeciwko problemow. Miota sie straszliwie i woli uciec niz cos zalatwic. Tak wiec siedzi w zawieszeniu, oczekujac lepszych czasow.
A ja… chcialbym zeby ten weekend nigdy sie nie skonczyl… bo w poniedzialem musze isc do lekarza i znow kombinowac… nie bede jednak zgadzal sie na to co dzieje sie w mojej pracy. Co za duzo to nie zdrowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.