niedziela, 19 września 2010

SOBOTA

Sobotni dzień spędziliśmy w Richmond, jednym z naszych ulubionych
miejsc Londynu, gdzie kilka razy w roku jeździmy na spacery.
Zjedliśmy tak lunch, dzieląc się nim, chcąc nie chcąc z gołębiami,
później zbieraliśmy kasztany, które w końcu zaczęły spadać.
.
Do centrum wróciliśmy statkiem, przypadkowo uczestnicząc
w ceremonii włączania nowych studentów do sekretnych domów.
Żółtodziobi, ubrani w damskie stoje musieli jeść przeróżne świństwa,
pozowali do zdjęć i portretów i byli ogólnie gnębieni
ku uciesze wszystkich obecnych. Ubawiliśmy się jak dzieci.
.
W centrum natknęliśmy się na tłumy protestujących ludzi,
poprzebieranych za papieży. Dopiero wtedy uzmysłowiliśmy sobie,
że nawiedziła nas, znienawidzona przez londyńczyków głowa kościoła.
Po chodnikach walały się liczne transparenty z obraźliwymi napisami,
a liczne grupy przeciwników papieża, wykrzykiwały swoje hasła.
Gdybyśmy byli tam wcześniej też byśmy sobie pokrzyczeli.
.
Dzień zakończyliśmy w G-A-Y i innych klubach. Kot mi się opił
i choć miałem ochotę na więcej, obrażony wróciłem do domu,
gdzieś w okolicach pierwszej w nocy.

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.