czwartek, 23 grudnia 2010

ŚWIĄTECZNE ZAKUPY

Oczywiście jest zupełnie inaczej niż być miało z zakupami.
Pojechałem do polskiego sklepu, zobaczyłem to i owo,
poczułem zapach (swoją drogą niezły marketing) i kupiłem:
wszystko czego nie potrzebowałem! Postanowienia runęły.
.
Będę robił bigos i barszczyk z uszkami. Mięsne uszka będą.
"Tylko mięsne zostały?" - zapytałem szukając grzybowych.
"Niech się pan nie przejmuje" - usłyszałem od jakiejś kobity-
"kościół dopuszcza już mięso, można jeść nawet zdrowym".
"A co jak się nie było zdrowym to się nie jadło?" - myślałem,
że nie do końca zrozumiałem niepytaną nieznajomą.
"Do kościoła nie chodzi" - usłyszałem w odpowiedzi -
"wy młodzi ludzie nic nie wiecie. Kiedyś tylko chorym
wolno było jeść mięso w święta, a teraz wszyscy mogą"-
powiedziała, odwróciła się na pięcie i chyba się obraziła.
.
Wow! Miała baba charakter. Nie ma co.
Makowca już nie było. Kupiłem kutię.

2 komentarze:

  1. Teraz idę do tradycyjnego sklepu. Skoro kupiłem rzeczy na bigos, musze kupić mięso. I rzeczy na sałatkę jarzynową. Żebym tylko jajek nie zapomniał kupić, ostatnio tak zrobiłem i musiałem drałować do sklepu jeszcze raz.
    W tym roku problem polega na tym, że popsuła nam się lodówka. Przed świętami nie da rady nic z tym zrobić. Chyba wystawię ją na patio bo na zewnątrz jest chłodno.
    Nie mogę wystawić tego wszystkiego w zwykłych siatkach bo mamy dużo lisów i wszystko zeżrą.
    Cholerne dylematy gospodyni domowej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję ciężkiego losu domowego koguta :D
    Ja mam serdecznie dość zajęć w kuchni, chociaż przygotowywana była tylko ryba po grecku i sernik. Gdybym musiał całą wigilie urządzać, to bym chyba zrezygnował w ogóle z tej kolacji.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.