wtorek, 26 stycznia 2010

LAST WEEK

The painterly mood has stolen my inclination to write. I don’t have the time.
What's more, I'm feeling benumbed by winter.
I don’t want to do anything at all.
.
Last week I was running from pillar to post and, in between,
cooling my heels at one branch of officialdom after another.
Queues heaving with people coughing and kids crying
just left me drained of all strength.
But at least I managed to sort out some of the things
I've been getting an earful about.
.
Mind you, the end of the week was absolutely enormous fun,
even by my standards.
I spent Friday evening alone in an erotic dance club.
I feasted my eyes, had so much fun I nearly burst and, of course,
drank positively unseemly amounts.

On Saturday, I dragged Marcin there, so he wouldn't feel he'd missed out.
After which, there was much clubbing,
revelry and merrymaking with friends in familiar haunts.
.
We spent Sunday with Leszek and Rob. Later on, we went to see Avatar.
It's a perceptive film, showing where the lusts and desires of the powers-that-be are leading,
and all in a gorgeous, fairytale setting, dripping with colour.
If there's anyone at all who hasn't seen it yet, they should head to the cinema at the double.
.
And now, I'm going back to work. I have a painting to finish. One I haven't started yet.

***

Wena malarska skrada mi chęć do pisania. Nie mam czasu.
Poza tym czuję się odrętwiały przez zimę. Nic mi się nie chce.
.
W zeszłym tygodniu biegałem po różnych urzędach tracąc czas.
Kolejki pełne kaszlących ludzi i płaczących dzieci odebrały mi siły.
Ale przynajmniej załatwiłem część rzeczy, o które już się upominano.
.
Koniec tygodnia natomiast był szalenie rozrywkowy, nawet jak na mnie.
Piątkowy wieczór spędziłem sam w klubie z tańcem erotycznym.
Nacieszyłem oczy, ubawiłem się po pachy i oczywiście nieprzyzwoicie upiłem.
W sobotę zaciągnąłem tam Marcina, żeby nie czuł się poszkodowany.
Później były "tańce, hulanki i swawola" w znanych nam klubach z przyjaciółmi.
.
Niedzielę spędziliśmy z Leszkiem i Robem. Poszliśmy do kina zobaczyć Avatar.
Jest to mądry film, pokazujący do czego prowadzą: pożądanie i chęć władzy,
przedstawiony w bajecznie przepięknej scenerii, " ociekającej" kolorami.
Jeżeli ktokolwiek tego filmu jeszcze nie widział, powinien biec do kina.
.
A teraz wracam do pracy. Muszę skończyć obraz, którego jeszcze nie zacząłem.

5 komentarzy:

  1. A gdzie więcej zdjęć? Nie mów, że zrobiłeś tylko to jedno :P

    OdpowiedzUsuń
  2. zrobiłem ale nie sądzę że ten uroczy pan chciałby w całej okazałości pokazywać się na naszym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeci raz pisze ten komentarz.W ogole mi nie wyswietla ze wyslany( jak dostaniecie trzy do zatwierdzenia , to badzcie laskawi.. opublikujcie tylko jeden). Na Avatarze bylam , zgadzam sie calkowicie z ocena - nareszcie jakas pozytywna! Ja zwrocilam uwage na zwiazek tych istot z natura . Zjawisko dosc zadko spotykane w naszym spoleczenstwie. Ale co do pana sie nie zgadzam. Nie widze w nim nic interesujacego. No, moze gdybym go zobaczyla w calej okazalosci , bylabym bardziej laskawa. Ostatecznie , mezczyzni to tez Stworzenia Borze. No ale to jest kwestia gustu. Kazdemu sie podoba co innego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie gustuję w azjatach, ale ten pan tak tańczył że trudno było patrzeć obojętnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Stworzenia Boze* Ja naprawde nie powinnam siedziec po nocach .. Mozg mi sie lasuje chyba. Albo zupelnie o czym innym myslalam, piszac ten komentarz.
    Stawiam na druga opcje.

    A co do pana:
    To chyba ze tak.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.