Ostatnio panują u nas trzydziestokilku stopniowe upały.
Niebo błękitne bez najmniejszej chmury i afrykańskie słońce.
Smarujemy się kremami, ale i tak przypominamy indianinów.
.
Ostatnie dni spędziliśmy na: spacerach i kąpielach słonecznych.
W sobotę poszliśmy do Leszka i Roba na dachowy taras.
Leszek serwował owoce i drinki a my jak dwie kiełbaski,
rożnowaliśmy się na wygodnych leżakach.
Wieczorem zaś klubowaliśmy w stylu karaibskim.
.
Dziś było jeszcze cieplej. Żar lał się z nieba na miasto.
Chłodziliśmy się w półcieniu, pijąc soczki i niskoalkoholowe napoje.
Na jutro, zapowiadają kolejne nieziemskie upały.
u mnie gorąca 50tka, jak na razie. Jeszcze mam odwagę na opalanie, później, kiedy wbije lato, a temperatura pociśnie na wściekłe sześćdziesiąt parę,będę szukać cienia. Sęk w tym, że letnie słońce jest centralnie nad głową...
OdpowiedzUsuńJedni narzekają na deszcz, drudzy na suszę. Dzika planeta :)
A ja właśnie zamknąłem balkon, bo marznąć zacząłem :)
OdpowiedzUsuń